czwartek, 31 lipca 2014

Zwiadowcy i Larpowcy - 30 lipca 2014

Kolejny dzień larpowania. Tym razem drużyna Smoków rozegrała PRZEKLEŃSTWO ZŁOTA spędzając prawie cały dzień w Martwym Lesie. W szeregach Zwiadowców miało miejsce RPG-owanie, turniej z łucznictwa, oraz test Zwiadowcy, który wypadł całkiem nieźle.












Pamiętniki Wilkołaka 
28 VII
Wycieczki, wycieczki i śpiewy, dużo śpiewów z Mistrzem Jakubem. I w Leonardii®, i potem w Darłowie na statku, próbowaliśmy przekrzyczeć ich mechaniczne szanty. W samym Darłowie odnalazłam tylko pewne piękne miejsce z dzieciństwa (heloł, moja pierwsza kolonia w życiu była właśnie w Darłowie), a mianowicie lodziarnię <3, pod którą ongiś mieliśmy zbiórki, a po dziś dzień sprzedają w niej za…, ekhem, bardzo dobre lody.
Po powrocie wzięli nas z zaskoczenia na plażę i mieliśmy ‘zajęcia z pierwszej pomocy’ (Po co ten cudzysłów..? Kto wie, ten wie, a kto nie wie, ten pewnie nie ma wiedzieć.) Po powrocie rozstawiliśmy kino obozowe (oglądali „Jak wytresować smoka”), a potem zgarnęłam ostatnie ostałe ciastka z walizki i poszłam na sesję RPG. Tym razem u Mistrza Wiktora, więc, wiecie, najwyższa klasa. I nic, że zaczęliśmy nad martwym ciałem bossa mafii władającej połową LA (tjaa, to myśmy go załatwili), a skończyliśmy… Cóż, Leytan wisiał w szybie windy zaplątany nogą w linki od kabiny, po tym, jak rzuciła tam granatem (samemu będąc w tymże szybie, tak tylko uściślam); a kilka innych osób wylądowało na festiwalu zepsutej broni dwa piętra wyżej i kilka korytarzy dalej.
29 VII
Pierwsza grupa LARPowa grała dużego LARPa. Ale ja nic nie wiem, ja tu tylko piszę, pytajcie tych obok. A tak na serio, to po prostu będziemy grać to samo, tyle że jutro, i nie możemy widzieć za dużo. I kij, że sama nie wiem nic.
A właśnie kije!; wreszcie żeśmy mieli walkę kijem. Potem łucznictwo, a po obiedzie konkurs wiedzy o Zwiadowcach, którego, cóż, pozwólmy, że nie skomentuję. W końcu gra terenowa… Mistrz w połowie drogi dowiedział się, swoją drogą ode mnie, że ma zapisywać kolejność zostawianych znaków.
Na wieczór grupa Mistrza Darii grała w gry fabularne, żeby już nie powtarzać skrótu RPG, a mnie to obchodzi o tyle, ze mistrzowałam jedną sesję. Ongiś wygrzebałam z odmętów Internetu system o tajemniczej nazwie Katerhood®, którego założenia są proste: Koty zrzeszone w Katerhood®, takie kocie bractwo, chronią świat przed złymi cerberami, piekielnymi psami, które zwykłe psy przyzywają odprawiając mroczne rytuały. Wiem, dziwne, ale graczom się podobało. Pokonali cerbera, rozbili jedną kocią mafię, upolowali wiewiórkę… No, działo się.
30 VII
I w końcu LARP. Dużo zamieszania, dużo zakłamania, a ja się dowiedziałam, że jestem niekomunikatywna. I że normalnie mogę dogadać się tylko z moją Alfą (której nie cierpię), Upiorzycą (która skumała się z Alfą) i z Zielarką (która została porwana, czy coś). Ale od początku…
Zaczęliśmy na magicznym obszarze Przełęczy Kruka, gdzie zostawiłam jedzonko, wytarzałam się w runie i obgadałam strategię z Alfą, domniemaną resztą stada i Upiorzycą. Potem nadeszli Skoci ze swojej kryjówki na ‘północy’. Nie mam pojęcia jak tam szły kierunki świata, ale północ to to raczej nie była. Zawarliśmy z nimi sojusz, bo nasza Upiorzyca za życia była Skotką, więc ten, no… Tak wypadało. Potem przyszedł prorok ze swoim pachołkiem, żeby nie powiedzieć przydupasem, i dwoma Genoweńczykami. Gość od Alsejasza miał drugą połową medalionu, który złączony przez Zielarkę miał moc, by przywrócić Wilkołaki i Upiorzycę do ludzkiej postaci. Czego oczywiście nie chciałam.
Tak więc odstraszałam proroka, i namówiłam ziomków do skumania się z Genoweńczykami – co jak co, ale kasę to żeśmy mieli. Mieli oni wykończyć kapłana przed karczmą, a ja zostałam wysłana, żeby zgarnąć naszyjnik. Ale coś poszło nie tak i prorok wrócił do lasu. Tam żeśmy go w końcu wykończyli, przy udziale dziwnych ludzi, chyba przemytników. Alfa weszła w posiadanie amuletu – wykupiła go od Genoweńczyków, którzy kupili go od (…).
W międzyczasie wszyscy latali po lesie w poszukiwaniu kawałków mapy – a jeden z nich miał martwy prorok. Co ciekawe, wystarczyło mieć ten kawałek, i kawałek z zaznaczonym skarbem, by zorientować mapę i odnaleźć złoto. Ów fragment kapłan Alsejasza nieopatrznie pokazał Upiorzycy, a przy okazji też Wilkołakom. I nie wziął pod uwagę, że jeden z Wilkołaków ma trochę inne plany…
Pobiegłam do Karczmy Pod Dębem, gdzie cudem uniknęłam zgładzenia, dogoniłam Zielarkę i zaoferowałam jej pomoc. Miała już po swojej stronie Horace’a, jednak wilk ist wilk und nic nie jest lepsze niźli wilk. Ona zgodziła się mi pomóc (tu: nie łączyć amuletu), zorganizować polowanie na Alfę, a w zamian ja jej powiedziałam, kto ma mapę. Sęk w tym że ów ktoś przekonał resztę, iż mapa zaginęła.
Tak więc potem było ganianie po lesie: za Alfą, za mapą i za czym tam jeszcze. W momencie kiedy Alfa zginęła, a ja dostałam połowę amuletu (drugą połowę, jako nagrodę pocieszenia, otrzymała Upiorzyca) poszłam do karczmy i zaczęłam się wywiadywać co i jak. Przez pół godziny kilka grupek szukało się nawzajem, by ostatecznie połączyć siły (a myśmy spekulowali, iż to wzajemna przyjaźń jest skarbem) i poskładać mapę. Kolejne trzydzieści minut zajęło im poprawne odczytanie mapy i dojście do skarbu. A potem już tylko szukanie kodu do kłódki…
Nieco nielegalnymi drogami wpadł on w nasze ręce, ale to chyba dobrze, bo zanim żeśmy się zebrali, zaczęło kropić. A gdy doszłam do pokoju, była burza.

Na wieczór dyskoteka, dla mnie całkowita niespodzianka. Dyskoteka jak dyskoteka, chociaż wyjątkowo dużo osób się bawiło, i wyjątkowo mało siedziało pod ścianami. Może dlatego, że część poszła polować na Internet, część grać w szachy, a reszta zaszyła się w pokojach. Bywa.

Fili Draconics / Ania Grymuła 

Ania


UWAGA FILM LECI!






środa, 30 lipca 2014

Zwiadowcy i Larpowcy - 29 lipca 2014

Larpowania nastał czas. PRZEKLEŃSTWO ZŁOTA. Skarb Odszczepieńców odnaleziony został zaskakująco szybko. Intrygi, sojusze, pojedynki przeplatały się z magicznymi wątkami Przełęczy Kruka. Było epicko. Zwiadowcy w tym czasie dzielnie ćwiczyli swe umiejętności łucznicze, gdy tymczasem zaskoczyły ich patrole skottyjskich wojowników.






ZDJĘCIA NA: https://plus.google.com/photos/108283886061529096390/albums/6041925535312613713?authkey=COX7g4zGopX33AE

poniedziałek, 28 lipca 2014

Zwiadowcy i Larpowcy - 28 lipca 2014

Leonardia. Miejsce, w którym obozowicze spędzili gorące przedpołudnie na zabawie średniowiecznymi zabawkami i podziwianiu niezwykłych wynalazków.  Następnie wybrali się Erykiem I w rejs po morzu. Szantom nie było końca. Zakupy w Darłówku również okazały się udane. Koniec dnia - sielski, czarodziejski o zachodzie słońca.












ZDJĘCIA NA : https://plus.google.com/photos/108283886061529096390/albums/6041355321946181777?authkey=CMuvyp-m2v_14QE

Zwiadowcy i Larpowcy - 27 lipca 2014

"Z dziennika młodego Zwiadowcy

Niedziela, Mistrzowie odpuścili nam poranny rozruch. No dobra, kilka osób miało, ale to już inna bajka 
J  Po śniadaniu wyruszyliśmy do turystycznej części miasta. Wszyscy rzucili się na lodziarnię. Oczywiście poszedł z nami Mistrz Jakub, który dzięki swej wybitnej retoryce utargował dla nas atrakcyjną zniżkę. Niewątpliwie Mistrz skrywa pod swym kapturem jeszcze wiele talentów. Później część Zwiadowców udała się z Mistrzem do kościoła. Reszta pozostała z innymi Mistrzami by nadal sunąć po urokliwych uliczkach Jarosławca starając się wtopić w tłum. Ku mojemu zaskoczeniu koledzy nie raz zastanawiali się, gdzie wsiąkłam.  Staję się coraz lepsza w maskowaniu. Po powrocie rozegrałam z Mistrzem Kubą pojedynek na miecze. Wiadomo, przegrałam. Za to dwie kadetki z naszego korpusu stają się coraz lepsze we władaniu tą bronią. Nasz kapitan i jej koleżanka przegrały tylko jednym punktem. Na obiad był rosół i kurczak. Klasycznie wygłodniała pochłonęłam całość. Kapitan w przerwie coś czytała lub medytowała pod pokojem. Potem poszliśmy na plażę. Osobiście nie kąpałam się w morzu, jest ono stanowczo za zimne, ale inni kadeci moczyli nogi. Mieliśmy do wyboru kilka gier, w tym ulubione WILKOŁAKI. Ja jednak postanowiłam podszkolić swoje umiejętności walki wręcz u Mistrza Kuby. Naszą kapitan uznaliśmy za masochistkę. Chciała, żeby na niej pokazywać wszystkie dźwignie i rzuty. Naprawdę lubiła lądować na ziemi. Ponadto jednej dźwigni w ogóle nie czuła. Nie wiem jak to  możliwe, ja przy tym piszczę z bólu. Po kolacji udaliśmy się na boisko, na zajęcia teatralne. Podobnie jak inni wolałabym łucznictwo z Mistrzem Haltem, ale w tym czasie zajęcia z łucznictwa miał inny korpus. Szkoda. Wiadomo, że aktorstwo także jest ważne dla Zwiadowców, no ale łuki...są jednak najlepsze. Najlepsi w łucznictwie są Ala i Artix, ale oni byli na wcześniejszych obozach i więcej potrafią. Pomimo niechęci do zajęć teatralnych okazały się bardzo fajne i zabawne, nawet na moment zapomniałam o łukach (łuki to główna broń zwiadowców). Po zajęciach rozegraliśmy mecz siatkówki.

Zmęczona, ale bardzo zadowolona kończę ten wpis. Jutro wycieczka, nie mogę się doczekać."

Jeźdźcy Apokalipsy / Emilia Kozłowska












UWAGA WIERSZ LECI!

Chusta Zwiadowców

Chusta, którą dostaliśmy na Zwiadowców obozie
Pomoże mi przy wszelakim mrozie.
Gdy deszcz pada mocno i słońce świeci ostro
Załóż chustę Zwiadowców na czoło
I możesz już chodzić wesoło
Lecz nigdy chusty zapomnieć nie możesz
Ponieważ chusta to Zwiadowców duma
I nie wyląduje na niej żadna do żucia guma


Jan Dyjas

niedziela, 27 lipca 2014

Zwiadowcy i Larpowcy - 26 lipca 2014

Dzisiaj Zwiadowcy poznali tajniki szyfrowania, kartografii, stworzyli własną mapę terenu, walczyli na miecze, a w Martwym Lesie tropili Genoweńczyka. U Larpowców trwały przygotowania do PRZEKLEŃSTWA ZŁOTA - charakteryzacja, broń, warsztaty teatralne...Na koniec dnia MiniLarp przeniósł obozowiczów na salony, do króla, w świat intryg i podstępnych mieszkańców dworu.









Pamiętniki Wilkołaka (2)
25 VII
Co ciekawe, nie było porannego rozruchu. Ale za to na plaży graliśmy w Jaggera. (Łał, Word tego nie podkreślił :D). Gra znana również jako ‘nakładanie czachy na pal’. Rozrysowałabym to jakoś ładnie, ale nie mamy skanera, więc i tak bym nie mogła tu wstawić… Generalnie chodzi o to, że biegacze latają z piłką, a reszta walczy na miecze. Brzmi dziwnie, wygląda strasznie, ale podobno jest fajne. Nie wiem, bo grałam z drugą grupą w Wilkołaki.
Po obiadku mieliśmy warsztaty z odgrywania, teatralno – LARPowe, i nawet Brzoza się przekonał do tych zabaw. A na początku taki był niechętny… Z co bardziej intrygujących gier były scenki zatrzymywane; dwóch aktorów grało, ktoś z publiczności mówił ‘stop!’ i wchodził za jednego aktora. Taak, te dziwne fotki to z tego. I nie, mamo, Kamil wcale mi się nie oświadczał.
Na miłe zakończenie dnia graliśmy w erpegi, a że nikt nie chciał grać u mnie, chlip, chlip, tom poszła do Mikiego. Zdążyliśmy zagrać 1/3 scenariusza… Ale i tak było zarąbiście. Dobra, nie mam już siły pisać, bo trza by się do zajęć przygotować.

26 VII
Po śniadaniu Kamil nas przegonił po lesie; wszyscyśmy się potem zgodzili, że wybranie go na przewodnika nie było najlepszym pomysłem. Przez, ja wiem, ze trzy godzinki machaliśmy kijami (tudzież skarpetkami), a Mistrz próbował napiąć pas transportowy aka linę między drzewami. Co poniektórzy nawet po niej chodzili, ja się nawet nie zamierzałam, tylko uparcie machałam kijem bo od szczotki… Kto wie, ten wie.
Po obiadku – zajęcia o i z mieczami. Teoria o zachowaniu stałości zmiennej wyrażającej ilość warkoczyków na obozie (por. zdjęcia Mistrza Darii i Mistrza Wiktora) była dosyć ciekawa.
A z wieczora miniLARP. Królewski bal, te sprawy. Dostałam rolę wtyki, miałam zdobyć od szpiega informacje i zabić informatora; truciznę nawet zdobyłam, gorzej, że za późno rozkminiłam, kto jest szpiegiem. Poza tym król umarł, po czym zmartwychwstał; najwidoczniej trucizna była za słaba, a w międzyczasie wszyscy ubili dziwne interesy i zielarka vel medyk opuściła ten świat. Ale trza nam przyznać, za broń nikt nie chwycił, a słyszało się, że w drugiej grupie połowa została zasiepana. Ups. 

Fili Draconics / Ania Grymuła

sobota, 26 lipca 2014

Zwiadowcy i Larpowcy - 25 lipca 2014

UWAGA RAPORT!

„Dziś na szczęście bez rozgrzewki, za to z emocjonującą pobudką Mistrza Wiktora, który bojową pieśnią wyrwał nas ze snu. Po śniadaniu wszystkie drużyny udały się na plażę. Odbyły się tam zawody w zapasy i nauka waliki na kije. Pasjonujące. Po obiedzie Zwiadowcy poznali zasady pierwszej pomocy podczas wypraw, a także sposoby maskowania się. Po kolacji korpusy miały sesje RPG i gry w WILKOŁAKI, podczas których wygrywał Mistrz Jakub”.


Jeźdźcy Apokalipsy/ Emilia Kozłowska














UWAGA RAPORT!
22.08.2014 – Jarosławiec
                W ten oto gorący ranek drużyna Zwiadowców wyruszyła z Warszawy do Jarosławca, siedziby korpusów.
                Pomimo ciężkiej i długiej drogi udało nam się dotrzeć bezpiecznie do naszego ośrodka o godzinie 1800. Zakwaterowanie, kolacja i rozdzielenie do korpusów oraz poznanie naszych Mistrzów minęły nam w świetnej atmosferze. Następnie udaliśmy się na plażę, w celu zapoznania z członkami drużyn, podczas którego narodziło się mnóstwo fantastycznych pomysłów w tym nazwa grupy. Po powrocie do ośrodka dostaliśmy czas wolny, który spędziliśmy na rozmowach oraz wspominaniu poprzednich obozów.
                Szybko zaskoczyła nas cisza nocna [godzina 2200 (czyli 2400)]. Tak zakończył się pierwszy dzień.



23.08.2014 – Jarosławiec
                Następnego dnia wstaliśmy wczesną porą, bo o 0745 zaczynały się poranne ćwiczenia, gdyż prawdziwy zwiadowca powinien być silny i wyćwiczony. Później najedliśmy się do syta na śniadaniu, które przygotowali dla nas Mistrzowie lokalnej kuchni.
                Po posiłku nastąpiło uroczyste rozpoczęcie tajemniczej przygody, jaką jest pobyt wśród zwiadowców. Następnie każdy z korpusów odbył zebranie, na którym została ustalona nazwa, hymn oraz sztandar. Ustanowienie tego, zajęło cały czas do obiadu, na który wszyscy poszliśmy głodni, pomimo niewielkiego wysiłku. Po posiłku spędzaliśmy czas ciszy poobiedniej w pokojach, odpoczywając, dopracowując hymn, bądź rozmawiając ze znajomymi.
                Lecz to nie koniec z dzisiejszego dnia. Mistrzowie przygotowali dla nas wielką integrę, która polegała na wykonywaniu przez korpusy najróżniejszych zadań sprawnościowych, mających na celu zjednoczenia się drużyn. Zabawa przebiegła doskonale. Rozweseleni udaliśmy się na kolację. W niespodziewanej chwili Mistrzowie oznajmili, że o godzinie 2200 nastąpi zbiórka wszystkich korpusów. Nie wyjawili nam jednak celu tego spotkania. Zdezorientowani zwarliśmy szeregi, aby udać się na polanę przed ośrodkiem. Było już dosyć ciemno i nie widzieliśmy za dobrze. Mistrzyni Iza, Mistrz Andrzej, Jakub i Kuba ustalili nas w pół okręgu oraz włączyli nastrojową muzykę. Zza drzewa niespodziewanie wyszedł Mistrz Wiktor z podpalonym kijem na obu końcach. Zaczął wykonywać skomplikowane, ale piękne sztuki kuglarskie. Do Niego dołączyła Mistrz Daria z dwoma płonącymi łańcuchami. Widok był niesamowity. Mistrzowie tańczyli z ogniem, jakby robili to od urodzenia. W pewnym momencie, Mistrz Wiktor zionął ogniem, niczym prawdziwy Filii Dragonis – Dziecko smoka. Na koniec nastąpiło oficjalne przyjęcie do grona zwiadowców, wykonane po przez ochrzczenie dymem lub sadzą.
                Zmęczeni, ale wciąż przejęci wydarzeniami tego dnia udaliśmy się do pokojów na spoczynek.

24.07.2014 – Jarosławiec
                „Budzimy się więc żyjemy” – są to słowa Josha Shepherda, znanego brytyjskiego pisarza i poety. A jednak, pomimo tego, nie wszyscy z naszego obozu byli pewni, czy żyją po porannej pobudce.
                Mimo dopiero dwóch dni spędzonych wśród Zwiadowców, każdy miał widoczne zaspanie na twarzy, a wielu spóźniło się na Musztrę, gdyż *Hypnos wciąż trzymał ich w swoich objęciach.
                Po śniadaniu, które zjedliśmy ze smakiem, korpusy rozdzieliły się. Część z nich poszła na plażę, trenować sztukę kuglarstwa, a inni na paintball. Każda jednak nie mogła doczekać się swoich zajęć, a Mistrzowie z radością oraz entuzjazmem trenowali uczniów na przyszłych kuglarzy i kuglarki. Nie pozwolono nam niestety podpalać kijów, choć wielu próbowało przekonać do tego trenerów.
                Dość zmęczeni, lecz wciąż chętni do pracy udaliśmy się na obiad, po którym odpoczywaliśmy w pokojach w czasie ciszy poobiedniej. Następna zbiórka została zwołana dość wcześnie, gdyż korpusy ponownie się rozdzieliły. Kolejne zajęcia minęły w radosnej atmosferze, pomimo kilku małych występków jakich się dopuściliśmy. Na szczęście nie zepsuło to całkiem humorów Mistrzów, którzy dalej żartowali i udzielali pomocnych rad podczas ćwiczeń. Dzisiaj nastąpiło również pierwsze zebranie LARP’ a, na którym omawialiśmy najważniejsze zasady oraz plany.
                Dla niektórych kolacja nadeszła zbyt szybko. Zjedliśmy, a następnie udaliśmy się na kolejne zajęcia, po których nastąpiło podsumowanie dnia. Odbyło się ono na wesoło, nauczyliśmy się kolejnego okrzyku wymyślonego przez Mistrza Jakuba.
                Lecz to nie koniec!!!
Mistrzowie jak zwykle zaskoczyli nas grą terenową – „Polowanie na Odyńca”. Gra zaczęła się o godzinie 2230, więc w całkowitej ciemności. Jak prawdziwi Zwiadowcy przemykaliśmy od drzewa do drzewa, wykonując zadanie w całkowitej ciszy, a podążały za nami tylko nasze cienie.
                Po skończonej grze czym prędzej położyliśmy się spać, aby choć trochę nadrobić straconą energię.
Jak to mówią: „Dobry sen, nikomu nie zaszkodzi”!

*Hypnos – Bóg snu, pochodzący z mitologii greckiej. „Objęcia Hypnosa” to określenie mocnego, twardego snu.


Raport napisali (Filii Dragonis):
-Karolina Filipiak
-Gosia Wendt
-Michał Szczurek